Szczęście
Nic tak nie przeszkadza w osiągnięciu powodzenia
jak poczucie, że jest się nieszczęśliwym.
Jednocześnie nic tak bardzo nie pomaga,
jak wkurzenie na obecną sytuację
i wzięcie się do roboty!
Doświadczyłem w życiu jednego i drugiego.
Odbijając się od dna zmieniałem diametralnie
swoje życie. Jednak sięgając po szczęście
osiadałem też wiele razy na laurach.
Prawdziwe szczęście nie ma jednak związku
z sukcesem: jest poczuciem spokoju ducha,
wolności od wszystkich rzeczy i świadomości,
że pomimo huraganu, zmierzam do domu Ojca.
Szczęście to pokój w sercu.
Nic nie może tego odebrać ani naruszyć.
To siedzi na najgłębszym poziomie.
Wyobrażam sobie ludzi, którzy żyją w stanie
ciągłego nieszczęścia. W tym stanie nic się
nie chce. Jest się zbyt zmęczonym, by myśleć.
Wszelkie rady biznesowe stają się obojętne.
Nawet już nie chce się walczyć o zmianę.
Chcę przekazać wszystkim prośbę i radę:
Zawsze, gdy mieszka w Tobie pełnia szczęścia,
nie osiadaj na laurach. Wykorzystaj to, by
wypłynąć na głębię. Podbij świat i przekaż
swoje szczęście innym.
Zawsze, gdy dotyka Cię nieszczęście i czujesz,
że tracisz wszystko, nie osiadaj na dnie.
Nie pogrążaj się w błogim stanie akceptacji.
Zdenerwuj się, zagniewaj i wkurzaj na świat!
Zapragnij zmiany na lepsze – i walcz o nią!
Niech Twoja zmiana na lepsze
zmienia świat na lepsze.
Udanego poniedziałku 🙂
Dziękuję 🙂
Potrafisz moje własne myśli ubrać w słowa 😉
jestes najlepszy ze wszystkich ktorzy prowadza rozwoj osobisty.
[Nazwisko1], [Nazwisko2] czy inni normalni i kaluni na scenach nie dorównują ci posaidaniem wiedzy jak i jakoscia przekazywania wiedzy.
Wyrazam swoja opinie, a śledzę juz o wszystko od trzech lat.
Gratuluję !!!
Dzięki wielkie za pozytywną opinię. Tylko pozwoliłem sobie wymoderować nazwiska znanych trenerów, żeby ich nie obrazić, szczególnie że jeden jest moim znajomym 🙂
Dziękuję
Bardzo dziękuję za te ważne słowa zagrzewające do pracy, a nade wszystko tak pełne optymizu do życia
“Zawsze, gdy dotyka Cię nieszczęście i czujesz,
że tracisz wszystko, nie osiadaj na dnie.
Nie pogrążaj się w błogim stanie akceptacji.
Zdenerwuj się, zagniewaj i wkurzaj na świat!
Zapragnij zmiany na lepsze – i walcz o nią!”
Walczę, walczę, mam większe motywację, odwagę, gdy jest źle i gdy sytuacja jest nieciekawa.
Gorzej, jak Cię nosi, chcesz zmieniać dużo na lepsze, ale nie wiesz do końca które “przyciski” naciskać. 🙂
“Niech Twoja zmiana na lepsze
zmienia świat na lepsze.”
Chcę się zmieniać, ale chcę też pomagać innym – tylko po prostu szukam tej niszy, w którą mógłbym wejść do końca.
A coś do garnka trzeba włożyć, z czegoś żyć. 🙂
Potwierdzam w 100%, dlatego, że właśnie przerabiam ten stan wkurzenia. Wiem, że gniew, nienawiść i smutek tylko osłabiają nasze działania, Najtrudniej jest pokonać tego wewnętrznego krytyka, który siedzi w naszych głowach. Jeśli połączyć strategie panowania nad swoimi myślami i motywacją do działania, pomimo tego co się aktualnie dzieje, wówczas sukces mamy gwarantowany. Przecież nawet najcięższy dzień skończy się o północy
Ja tak samo rozumiem pojęcie szczęścia.Nazywam je pogodą ducha
Czasami “przypadkowi goście” w naszym życiu potrafią zmienić postrzeganie aktualnej sytuacji, wesprzeć i zmotywować. Od wczoraj, właśnie Ty jesteś dla mnie taką osobą.
Aktualnie kiełkuje we mnie gniew. Od ponad pół roku nie potrafię odnaleźć się i zaakceptować nowej pracy, irytuję się swoją sytuacją mieszkaniową, a także uczuciową/towarzyską. Często nie mam siły rano wstać, bo nie widzę w tym sensu. Twoja wiadomość, która przyszła tak niespodziewanie, przypomniała mi, że przecież potrafię spaść na cztery łapy, otrząsnąć się z feniksowych popiołów i znaleźć wyjście z beznadziejnej sytuacji. Udowodniłam to nieraz i to przede wszystkim sobie. Czuję, że własnie zbliża się kolejny przełomowy moment. Zależy on tylko i wyłącznie ode mnie. Jestem na niego gotowa! Dziękuję, że mi przypomniałeś, iż czasami trzeba uderzyć pięścią (nie głową!) w ścianę, wkurzyć się i podjąć decyzję o zmianie, choćby o 180 stopni! 🙂
Serdecznie pozdrawiam,
Katarzyna
Bardzo dobre rzeczy piszesz, Piotrze… Szkoda tylko (to moja subjektywna opinia) że tyle w tym religijnosci sie zrobilo ostatnio… Ja wierze, ale z przyczyn, o ktorych nie bede sie tu wypowiadal, nie lubie, gdy cos jest zabarwione religijnie – wole, gdy jest neutralne. To oczywiscie tylko jeden glos (zapewne) ale odkad zaczales sie z tym obnosic, to niestety mnie to odrzuca i rzadko kiedy czytam to, co piszesz. Ale to juz moj problem. Na koniec dodam jedynie ze uwazam, iz kazdy swoje poglady duchowe powinien zachowac dla siebie, bo nie wszystkie rzeczy powinno sie pokazywac tak publicznie, a biznes powinien byc neutralny religijnie, choc oczywiscie pozostac etyczny.
Piotrze! Lejesz miód na strapione serca.
Co do komentarzy zarzucających nadmierną religijność w tekstach Piotra, chciałem zgłosić zarzucającym swoją uwagę: tolerancja wymaga by pozwalać na wyrażanie poglądów – również religijnych. Gwarantuje to konstytucja w większości państw demokratycznych. Nie mam nic przeciwko chustom muzułmanek, jarmułkom, krzyżom w sejmie – jak dla mnie powinien wisieć i prawosławny i półksiężyc i menora – w końcu mamy historyczne prawo do dumy z wielonarodowej i wieloreligijnej Rzeczypospolitej Obojga Narodów (a prześladowań religijnych w Rzplitej w zasadzie nie było – no i dobrze!). Jeśli można wyrażać poglądy na tematy np. historyczne, gospodarcze, dotyczące preferencji seksualnych – to dlaczego te “duchowe” mają być objęte tabu ? Czy jeśli mój terapeuta od kręgosłupa od lat nastawia mi kręgosłup, masuje, robi akupunkturę, uczy masażu shiatsu i robi to w duchu filozofii wschodniej to mam go prosić by zachował swoje poglądy dla siebie? Przecież on mnie nie nawraca, tylko w to wierzy i działa w tym duchu. Biznes neutralny… hm… Biznes to biznes, kto go robi i jak – taki jest i biznes. Jesteś oszust – biznes jest oszukany. Jesteś leń biznes – nie pójdzie sam. Jesteś załamany – biznes się sypie. Jesteś łebski – zarobisz. Jesteś nakierowany na cele i wartości – biznes jest środkiem do ich osiągnięcia. Jeśli wartości duchowe (religijne) są dla Ciebie wyznacznikiem wysokiego poziomu moralnego i jakościowego Twojej pracy to bardzo dobrze. Nieważne czy jesteś muzułmaninem, wyznania mojżeszowego czy starasz się odnaleźć drogę w słowach “uroczego marzyciela z Nazaretu” – jeśli to czyni Ciebie lepszym i szczęśliwszym, a przy tym nie czyni krzywdy innym to o co chodzi? Czy ateiści są światli i neutralni? Przepraszam ale w interesach – mimo początkowych sukcesów – im nie poszło. W 89′ ogłosili upadłość, a przedtem sporo nabałaganili. Więc nie ma powodów uważać aby byli krokiem naprzód w ewolucji istoty ludzkiej. Czy komentujących, którzy zarzucają Piotrowi “zbytnią religijność” drażnią również: buddyści, świadkowie Jehowy, albo chłopcy z Hare Kriszna? Oni też otwarcie manifestują swoje przekonania. Może są czasem denerwujący, ale nie musisz brać od nich Strażnicy i ryżu z warzywami, możesz ich ominąć drugą stroną ulicy, może jednak warto rozmawiać z ludźmi o innych poglądach? Ja wolę to od poklepywania po plecach. Tolerancja leży u podstaw systemu demokratycznego, który zakłada dyskusję i wymianę poglądów, a także zawieranie kompromisów. Apeluję o zachowanie umiaru i tolerancji, oraz o rozsądną ocenę merytoryczną tekstów Piotra. Nie epatuje nas swoją religijnością, raczej daje świadectwo wiary, a nie zauważyłem aby ktoś nerwowo reagował na oświadczenia typu – “jestem ateistą, wierzę tylko w naukę”. To już się określić jasno nie można? A coming out to wypada publicznie uczynić?
Pozdrawiam wszystkich religijnych i uduchowionych, a także agnostyków i pogan. “Ten kto szuka (…) już znalazł”. A myślę, że czytujący publikacje Piotra właśnie “szukają”. Każdy po swojemu, a więc i Piotra drogę proponuję uszanować.
P.
Gieorgij, jak możesz mówić, że wierzysz, a jednocześnie czuć, że odpycha Cię i zniechęca mówienie o Bogu? Wskaż mi fragmenty Pisma, które nakazują milczeć na temat Boga i nie przyznawać się do niego otwarcie. A ja mogę Ci wskazać mnóstwo fragmentów nakazujących głosić imię Pańskie przed ludźmi. Gdzie Twoja wiara bracie?
Mądrość Syracha (w) 2:1-18
(1) Synu, jeżeli masz zamiar służyć Panu, przygotuj swą duszę na doświadczenie! (2) Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia! (3) Przylgnij do Niego, a nie odstępuj, abyś był wywyższony w twoim dniu ostatnim. (4) Przyjmij wszystko, co przyjdzie na ciebie, a w zmiennych losach utrapienia bądź wytrzymały! (5) Bo w ogniu doświadcza się złoto, a ludzi miłych Bogu – w piecu utrapienia. (6) Bądź Mu wierny, a On zajmie się tobą, prostuj swe drogi i Jemu zaufaj! (7) Którzy boicie się Pana, oczekujcie Jego zmiłowania, nie zbaczajcie z drogi, abyście nie upadli. (8) Którzy boicie się Pana, zawierzcie Mu, a nie przepadnie wasza zapłata. (9) Którzy boicie się Pana, spodziewajcie się dobra, wiecznego wesela i zmiłowania! (10) Popatrzcie na dawne pokolenia i zobaczcie: któż zaufał Panu, a został zawstydzony? Albo któż trwał w bojaźni Pańskiej i był opuszczony? Albo któż wzywał Go, a On nim wzgardził? (11) Dlatego że Pan jest litościwy i miłosierny, odpuszcza grzechy i zbawia w czasie utrapienia. (12) Biada sercom tchórzliwym, rękom opuszczonym i grzesznikowi chodzącemu dwiema ścieżkami. (13) Biada sercu zniechęconemu: ponieważ nie ma ufności, nie dozna opieki. (14) Biada wam, którzy straciliście cierpliwość: cóż uczynicie, kiedy Pan nawiedzi? (15) Którzy się Pana boją, będą posłuszni Jego słowom, a miłujący Go pójdą Jego drogami. (16) Którzy się Pana boją, będą szukać Jego upodobania, a miłujący Go w Prawie znajdą nasycenie. (17) Którzy się Pana boją, przygotują swe serca, a przed obliczem Jego uniżą swe dusze. (18) Wpadnijmy raczej w ręce Pana niż w ręce ludzi: jaka jest bowiem Jego wielkość, takie też i miłosierdzie.
Cześć Piotrze,
Ponieważ od dłuższego czasu temat szczęścia jest dla mnie jedną z najważniejszych rzeczy, nie mogę nie zabrać głosu:)
Przede wszystkim chciałem Tobie podziękować za rozpoczęcie dyskusji na ten temat. W trakcie mojej przygody ze szczęściem zauważyłem, że jest to twór niesamowity. Aby tylko przedstawić główne nurty myślowe powstałe na jego temat, musielibyśmy rozbudować to forum:) Wspomnę zatem o rzeczach, które według mnie są najważniejsze:
Szczęście można osiągnąć, tu i teraz. Co więcej, według mnie ludzie zostali stworzeni do tego, aby być szczęśliwi (nie trafia do mnie teoria o okrutnym Stwórcy – jeżeli już pojawiliśmy się na tym świecie, to na pewno nie po to, aby cierpieć).
Szczęście osiągniemy dzięki swojemu wnętrzu. Innymi słowy zewnętrzne wydarzenia, jakby nie wydawały się szczęśliwe, nie dadzą nam uczucia trwałego szczęścia. Co przez to rozumiem? Znane powiedzenie “szklanka jest do połowy pełna” dział również w tym przypadku. Jeżeli będziemy postrzegać całość naszego życia pozytywnie, to nasze poczucie wewnętrznego szczęścia będzie nieustannie na wysokim poziomie, ponieważ będziemy odbierać to, co nas spotyka, w sposób pozytywny.
Oczywiście poziom własnego szczęscia można podnieść na wiele sposobów, pomagając tym samym w ujrzeniu szklanki “w połowie pełnej”. Poniżej kilka propozycji:
Miej cel w życiu, który chcesz osiągnąć i każdego dnia realizuj przynajmniej jego cząstkę. Da to Tobie poczucie misji, poczucie znaczenia czegoś na tym świecie, poczucie… szczęścia
Bądź wdzięczny za to, co już masz. jakże często zapominamy o tych wszystkich dobrych rzeczach, jakie nas otaczają, bo już do nich przywykliśmy.
Dziel się z innymi, chwal innych, dostrzegaj w nich dobro, a oni odpowiedzą tym samym. Ludzie są z gruntu dobrzy.
Nie oglądaj wiadomości, nie czytaj gazet codziennych, nie zaglądaj na portale informacyjne – po pierwsze, na pewno możesz lepiej wykorzystać ten czas (np. na osiąganie swojego celu), po drugie około 90% wiadomości jest negatywnych, co kształtuje Twój obraz negatywngo świata. Naprawdę myslisz, że te 10-15 tematów, o których możesz codziennie usłyszeć to wszystko, co się wydarzyło dzisiaj na świecie?
Otaczaj się pozytywnymi ludźmi, stroń od negatywnych. “kto z kim przestaje takim się staje” naprawdę działa.
Kochaj! Miłość jest wspaniałym, unikalnym uczuciem, dającym poczucie olbrzymiego wewnętrznego szczęścia.
Na pewno sami potraficie dodać jeszcze wiele innych sposobów na to, aby uczynić swoje życie szczęśliwym.
Co do osiadania na laurach – jeśli masz swój jasno określony życiowy cel, spoczęcie na laurach Tobie nie grozi:)
Wspaniałego i szczęśliwego dnia dla wszystkich,
Robert
Potwierdzam, że nie oglądanie wiadomości i nie czytanie gazet wpływa korzystnie na człowieka. Szczególnie na psychikę. Poważnie. Człowiek się przynajmniej nie denerwuje. A to już baaaardzo dużo. Jakiś czas temu kupiłem telewizor. Wielki jak pół ściany. Czemu taki duży? Hm… dobre pytanie. Chyba uległem owczemu pędowi. Skoro wszyscy mają coraz większe ekrany więc nie mogę być gorszy, nie? Ale nie o to chodzi. Potem robiłem małe przemeblowanie domowe skutkiem czego telewizor powędrował w inne miejsce. Lecz oto teraz kabel antenowy okazał się zdecydowanie za krótki. Miałem dokupić dłuższy. No i dokupuję ten kabel… przeszło pół roku. Byłem zaskoczony, kiedy uświadomiłem sobie, że WCALE nie korzystam z telewizora. Ba! nawet mi go nie brakuje. Czasem spojrzę na ten wielki czarny prostokąt z plastiku i układów scalonych i zastanawiam się co on właściwie robi w moim pokoju? Kurz zbiera – to na pewno. (Wciąż jestem kawalerem więc wybaczcie ten kurz, po prostu nie zawsze chce mi się latać ze szmatką po pokojach;)). W każdym razie jest zabawne, kiedy przychodzę do pracy, a tam wszyscy żywo dyskutują o ostatnich wydarzeniach. Ten polityk powiedział to, inny tamto, jakaś gwiazda obcięła sobie cycka w obawie przed rakiem, kolejną gwiazdę przyłapano na…
…A ja z uśmiechem na twarzy siadam za swoim biurkiem lekki i wolny od tych wszystkich wielko-światowych bzdur. Co mnie to wszystko obchodzi? – myślę sobie dziwnie zadowolony.
Pamiętam, jak kiedyś zagadnięty przez jednego ze współpracowników na jakiś polityczny temat odpowiedziałem, że “nic nie wiem o tej sprawie, bo nie oglądam telewizji”.
– Jak to nie oglądasz? – powtórzył zaskoczony.
– Normalnie. Nie oglądam i już. Telewizor ostatnio włączałem… bodaj w grudniu tamtego roku, o ile dobrze pamiętam.
Przez chwilę milczał przypatrując mi się uważnie, jakby na mojej twarzy za wszelką cenę pragnął doszukać się oznak żartu. A kiedy upewnił się, że mówię najzupełniej poważnie odparł z równie poważną miną:
– Jasna cholera, Robert, ty będziesz żył wiecznie…
Tym optymistycznym akcentem kończę wieczorny wywód.
Robert pozdrawia Roberta.
Robercie,
Super przedstawiłeś te propozycje.
Chociaż z drugiej strony są takie idealistyczne, a z powodu idealizowania mogą wyniknąć kłopoty. 😉
Co do wiadomości się nie zgodzę ;), gdyż…. w celach poszukiwania niszy wyznaczyłem sobie zadanie przeglądać ostatnio wiadomości na necie w jednej z branż. 😉
Pokrzepiająca dyskusja 🙂 Dzięki! Pozdrowienia dla wszystkich 🙂
pokrzepiająca nie jednego , dzięki wielkie ,
Bardzo dziękuję za tego maila! Mam za sobą etap wkurzenia, a teraz tym bardziej mobilizuję się do zmian i działania zgodnego z moją pasją! Efektem pasji jest powstający sklep Angellum.pl. Zapraszam i pozdrawiam serdecznie!
Bardzo udany sklep, gratuluję i życzę powodzenia! :))
Dziękuję za miłe słowa, życzę również wszelkiego dobra!
Czasem dobrze przeczytać coś energetycznego,
Dzięki
Przed chwilą przez przypadek przeczytałam parę wierszy Szymborskiej. Utwór Piotra jest równie piękny, mądry i wyjątkowo do mnie trafia. Dziękuję i jestem pod wrażeniem!!!
Bardzo motywujący tekst. Dziękuję i pozdrawiam.
Tego mi było potrzeba w tym momencie.Dzieki Piotrze.
pozdrawiam.Ula
Dzęki Piotr, dla mnie bardzo motywujący wpis.
Pozdrawaim;-)
Krzysiek
Jeśli Twoja definicja nieszczęścia byłaby prawdziwa to ja jestem szczęśliwa. Chce mi się i to dużo, choć czasem gdy trafiam na ścianę to jest mi źle. Ale dźwigam się, wstaję i znów działam i czytam i słucham rad innych…Tylko jakoś tak brakuje chwili na wytchnienie i czasem jest tylko kilka krótkich westchnień do Boga w ciągu dnia…jak pogodzić czas na modlitwę z tym, żeby wypełniać swoją rolę i szerzyć moją zmianę na lepsze i mówić o tym, że to nie ja bo to właśnie On tyle zdziałał…
dziekuje
Czytam te wszystkie posty i nadziwić się nie mogę. Wszyscy piszą o szczęściu… A ja chciałbym zobaczyć choćby jednego szczęśliwego człowieka. Piszę “szczęśliwego”, a nie “chwilowo zadowolonego”, bo to jednak zasadnicza różnica, nieprawdaż?
Nie chcę być postrzegany jako malkontent. Po prostu mam wrażenie, że ludzie zbyt często mylą właśnie stan zadowolenia, chwilowego zadowolenia z ideałem szczęścia. Celowo użyłem słowa “ideałem”, bo moim skromny zdaniem szczęście jest niemożliwe do osiągnięcia tu na ziemi. Szczęście to rodzaj niedościgłego ideału. Asymptota do której zbliżają się nasze stany emocjonalne. Zbliżają, ale nigdy jej nie osiągnął. Bo nie mogą osiągnąć z definicji. Czemu? Bo…
…bo na ziemi żyjemy za karę!
To nie żart. Dawno dawno temu, za siedmioma górami i siedmioma lasami była pewna kraina zwana rajem, a w tej krainie żył pewien pierwszy Adam wraz ze swą pierwszą Ewą. Po rozumowaniu Ewy wnioskuję, że musiała ona być najprawdopodobniej pierwszą blondynką. (Przepraszam wszystkie panie o jasnych włosach. Użyłem skrótu myślowego. Sam biegam w dresach co nie oznacza, że jestem dresiarzem). Ewa-blondynka miała całe mnóstwo owoców do wyboru, a mimo to uparła się akurat na nadrzewnego-muchomora-wężowatego. Natomiast pierwszy Adam, choć wiedział, że spróbowanie muchomora-wężowatego może skończyć czymś groźniejszym niż biegunka w krzakach, nie tylko nie ostrzegł Ewy, ale posłusznie zaczął jej wtórować w zeżarciu tegoż owocu. (Wiwat pierwszy pantoflarz!!!) Efekt jest dziś taki że zarówno Adam jak i Ewa, a wraz z nimi cała reszta ich potomstwa, czyli także MY (!), wylecieliśmy z raju na ziemię, gdzie:
a) ziemia została przeklęta przez samego Boga;
b) Adam (czyli wszyscy mężczyźni) ma trudzić się i w pocie czoła ma zdobywać na niej pożywienie, a ziemia i tak będzie mu oset rodziła;
c) Ewa (czyli wszystkie kobiety) będzie rodziła w męczarniach i ku swemu mężowi będzie kierowała pragnienia. (Które to pragnienia najczęściej i tak nie zostaną zaspokojone, skoro mężowie wzorem pierwowzoru okazują się… pantoflarzami).
Sorry, ale taki jest nasz obecny obraz. Istniejemy na ziemi w roli wygnańców z prawdziwej ojczyzny. Wygnano nas za KARĘ!!! Dlatego nikt nigdy nie będzie tu szczęśliwy. Tak jak zwierzę nigdy nie będzie szczęśliwe w ZOO, choćby miało klatkę ze złota.
Gdyby ktoś usiłował udawać, że jednak można być tu szczęśliwym, to mam do niego jedno pytanko. Czym jest owo szczęście?
Szanowny “homo-sapiensie”, jeśli nie potrafisz tego jednoznacznie sprecyzować, to znaczy, że nic nie wiesz. A wiesz, czemu nie wiesz? Ano właśnie dlatego, że wiedzieć nie możesz…
Szanowni Adwersarze, piszmy o zadowoleniu, o sukcesach prywatnych i sukcesach zawodowych, piszmy o uniesieniach poetyckich, o zapachu kwiatów na łące i białych żaglowcach chmur płynących po oceanie nieba, możemy nawet pisać wspomnienia o pierwszym posmakowaniu dziewczęcych ust (któż nie pamięta pierwszego pocałunku?), ale błagam, nie używamy terminu “szczęście”. Bo nic o nim nie wiemy…
Życie to kara? Chyba DO śmierci Jezusa, wydaje mi się, może ktoś to wytłumaczyć. szczęście to nie radość. Na tym łeż padole szczęście to służba innym, ale Matka Teresa ponoć mówiła, że najpierw zadbać należy o swój ogródek, aby móc pomóc bliźniemu.
Realista,
A znasz takie powiedzenie syty głodnego nie zrozumie?
Parafrazując: nieszczęśliwy nie pojmie szczęśliwego i będzie mu wmawiał, że nie wie co to szczęście. Tak samo jak Ci którzy wmawiają innym że nie ma Miłości sami jej nigdy nie doświadczając.
Twoje wywody na temat nieistnienia szczęścia są dla mnie niezrozumiałe. Ja wprost przeciwnie mógłbym się rozpisywać na temat tysięcy powodów dla których jestem szczęśliwy : udane małżeństwo i owoce jego Miłości: sześcioro dzieci; żyjący rodzice i rodzeństwo, dobra praca, własny dom w pięknym miejscu, spotkania z przyjaciółmi. Owszem są dni gdy się nie chce wstać z łóżka, jakiej choroby, porażki zawodowe i inne drobiazgi. Ale to tylko chwile które na krótko zaburzają stan ogólnego szczęścia.
A wiesz skąd je mam? Od Jezusa Chrystusa. Tylko On może Ci dać pełnię pokoju, szczęscia i wolę cieszszenia się życiem (nie tylko chwilowych radości). Dopóki Go nie poznasz – rzeczywiście nie będziesz mógł napisać żeś naprawdę szczęśliwy. A nawet gdyby cały świat Ci się zawalił to On już także dla Ciebie przygotował miejsce u swojego Ojca na wieczności.
owocnych poszukiwań!
Szanowny Szczęściarzu!
Jeśli sugerujesz, że nigdy nie doświadczyłem szczęścia, to… masz rację. Absolutną rację! Rzeczywiście nie doświadczyłem, bo – jak już wielokrotnie powtarzałem – szczęście jest niemożliwe do osiągnięcia na ziemi. Jeśli natomiast Szczęściarzu jesteś naprawdę człowiekiem szczęśliwym, to pozostaje mi tylko pogratulować…
Obawiam się jednak, że nie zrozumieliśmy się co do zasadniczej kwestii – definicji “szczęścia”. Prawdopodobnie pod tym terminem rozumiemy całkowicie rozbieżne rzeczy. Ja, gdybym miał jednym słowem albo jednym znakiem określić termin “szczęście” to prawdopodobnie użyłbym matematycznego symbolu nieskończoności. Dla mnie szczęście jest po prostu nieskończoną radością, euforią, uniesieniem, zadowoleniem, itd. I jeszcze jedno – PRAWDZIWE SZCZĘŚCIE nie może mieć kresu. To podobnie jak z Miłością, która też NIGDY NIE WYGASA.
Jeśli natomiast facet bierze ślub z dziewczyną, a po dwóch latach składa papiery rozwodowe, bo niby przestał ją kochać, to tak naprawdę nigdy jej nie kochał. Był co najwyżej chwilowo zauroczony. A to za mało. Można być nawet po uszy zauroczonym, ale to nadal będzie tylko i wyłącznie zauroczenie.
Ludzie piszą, że są “szczęśliwi”, bo mają rodziny, dom, samochód i posadzili drzewo. A na koniec dodają, że przychodzą dni, kiedy choroba powala ich do łóżka, kiedy pojawia się cierpienie, albo po prostu nie chce im się z łóżka wstawać ze zniechęcenia. A więc ich “szczęście” miało jednak kres. I to niejeden. Zatem wg mnie pomylili szczęście z okresami chwilowego zadowolenia. To jednak różnica. Mnie nie zadowalają półśrodki.
Jak widzisz, szanowny Szczęściarzu, mam baaaaaardzo wysoko ustawioną poprzeczkę. Chociaż nie, mam normalnie ustawioną poprzeczkę. Przecież tak właśnie powinno być, a przynajmniej taką nieskończoną radość obiecuje Jezus w Niebie. A tam chyba będzie normalnie, prawda? Mam nadzieję…
Przepraszam, może niepotrzebnie to wszystko piszę. Przekonujecie mnie, że jesteście szczęśliwi, a ja na siłę próbuję przedefiniować wasze postrzeganie szczęścia. Jeśli autentycznie jesteście radośni, to należy się tylko cieszyć i sobie życzyć podobnej radości! A czy tę radość nazwiemy “tylko radością”, czy aż “szczęściem”, to czy ma to tak naprawdę jakiekolwiek znaczenie? Ważne jest, że jest dobrze i fajnie 🙂
Ok, ze swej strony obiecuję nie snuć więcej mrocznych wizji 😉
Temat definicji uznaję za zamknięty.
Panie Piotrze, nie wiem jak Pan to robi, że przychodzi w “odpowiednim momencie” jak jakiś anioł wszech czasów. Chciałam Panu podziękować i napisać, że droga, którą Pan promuje nie jest łatwa, wręcz przeciwnie, wciąż pod górkę i wytrzymają tylko Ci najbardziej wytrzymali. Więcej jest chwil zwątpienia, niż pewności siebie, każda porażka, czy rozczarowanie powoduje, że powracamy do punktu wyjścia. To z pewnością powiększa nasze doświadczenia, nie każdego jednak stać na to, by podążać tą dobrą drogą. Nie poddałam się jeszcze, ale świat biznesu nie jest usłany różami, nie w tych czasach.
Nie wiem co Pan na to? – pomyślałam ostatnio, że możliwe, iż świat pieniądza powoduje, że ludzie zmieniają się na “gorsze”, ale Pan jest tego przeciwieństwem. To dowidzi, że droga, którą nas Pan zaraża jest prawdziwa, trzeba tylko wytrwać.
Nie wolno, nie wolno, przenigdy nie wolno się poddać. Nie istnieje taka opcja do wyboru.
Wszystkiego dobrego!
Nawet jeśli najbliższe otoczenie przestaje wierzyć w Twoją wizję i Twoje sukcesy? 😉
Czasami odnoszę wrażenie, czuję się jak kapitan na pokładzie własnego statku, do którego nie wszyscy z otoczenia chcą wsiąść.
Mówicie: “Z kim się zadajesz takim się stajesz”.
Tylko gdzie znaleźć ludzi podobnych do siebie i mających podobną wizję.
Chciałbym zrobić coś z ludźmi, ale na razie odnoszę wrażenie, że działam w pojedynkę, póki nie mam super sukcesów na swoim koncie. 🙂
Akurat właśnie mój świat powoli spada w dół. Ale zanim przeczytałam wiersz to sama powiedziałam Bogu, że jeśli chce takiego związku to niech mi pomoże. Od pewnego czasu wiele osób rozmawia ze mną i dziękuję, bo wiem że Bóg jest ze mną i nie opuści mnie choć próby są trudne.
Mądrość Syracha (w)
(17) Dar Pana spocznie na ludziach bogobojnych, a upodobanie Jego na zawsze zapewni im szczęście. (Mądrość Syracha (w) 11:17, Biblia Tysiąclecia)
Aureliusz Augustyn z Hippony (354–430) – filozof i teolog chrześcijański, ojciec i doktor Kościoła.
“Stworzyłeś nas bowiem jako skierowanych ku Tobie. I niespokojne jest nasze serce, dopóki w Tobie nie spocznie.”
http://pl.wikiquote.org/wiki/Aureliusz_Augustyn_z_Hippony ,
http://pl.wikipedia.org/wiki/Augustyn_z_Hippony
Jestem przekonany, że “spocznie” nie ma nic wspólnego z “wiecznym odpoczywaniem”.
Artykuł – Fantastycznie potrafisz wzniecać ogień dyskusji.
Jestem właśnie na rozdrożu i te słowa przyszły do mnie “przypadkiem” właśnie teraz…
Przypomniały to , o czym zdarza mi się zapomnieć w chwilach zwątpienia – że wątpić nie można! Trzeba dobrze wsłuchać się w siebie i iść do przodu.
Dziękuję 🙂
bardzo Panu dziękuję za te słowa!!!
Spodobał mi się Twój tekst. Szczęście jest pojęciem bardzo relatywnym.
Twoja definicja szczęścia bardzo mi się spodobała Piotrze.
Przy okazji kilka sentencji od WARREN’a BUFFETT’a:
“Szczęście pieniędzy nie daje”
“To nie pieniądze są w życiu najważniejsze”
“Chcę zostawić moim dzieciom tyle pieniędzy, żeby mogły robić to co chcą, ale nie tyle, źeby nie chciały nic nie robić”
POZDRAWIAM SERDECZNIE
ROBERT
To ostatnie szczególnie mocne 🙂
Hej, nie powinno być „…żeby chciały nic nie robić”??
Bardzo krzepiące słowa Piotrze. Dziękuję za tego budującego maila:)
Jako komentarz do tego b.mądrego wpisu chciałabym podać “przemyślenia” autorów / mentorów, ktorych cenię:
” Jeśli tracisz pieniądze – nic nie tracisz, jesłi tracisz zdrowie – coś tracisz.Jesli tracisz spokoj ducha -tracisz wszystko” Bruce Lee
i …”Przegrywanie i wygrywanie to tylko elementy gry,w ktorej uczestniczysz.Nie przywiązuj się ani do jednego,a ni do drugiego” Robert Kiyosaki
pozdr
Violetta
niektórzy mawiają że szczęście to efekt uboczny trudu i wyrzeczenia
Dziękuję za tekst o szczęściu. Na pewno ważny i potrzebny.
Czytając komentarze łatwo dojść do wniosku, że mogą być różne definicje. Od takiej chłodnej, że to suma nieszczęść, które nas nie spotkały; do takiego opisu, że mieści się ono między wyciągniętą ręką o owocem do zerwania.
Serdecznie pozdrawiam wszystkich szczęśliwych, a nieszczęśliwym przypominam słowa Prof. Kotarbińskiego: chcesz być szczęśliwym? Bądź!
Dziękuję, Piotrze za słowa, które przyszły do mnie w momencie, gdy dowiedziałem się, że kolejny raz firma, w której miałem już szkolenie kilkudniowe i żywiłem nadzieję na pracę, odmówiła współpracy ze mną. Może to przypadek, że dostałem tego maila akurat dzisiaj ale szczerze dziękuję. Pozdrawiam wszystkich.
Wiadomość dostałam w bardzo trudnym dla mnie momencie – ale w idealnym na takie wiadomości. Jak z resztą wiele innych wiadomości od Ciebie Piotrze. Bardzo są mi pomocne. Dzięki wielkie i życzę Tobie i sobie, by takie słowa były rzeczywiście skuteczne. Stawiam tezę, że tak właśnie jest.
Jest pewna postawa, która pomaga doświadczać szczęścia. Jest nią akceptacja tego, na co nie mamy wpływu. Akceptacja tego, czego nie możemy zmienić.
Jeśli to potrafimy, to wtedy zagości w naszych sercach spokój. Ten spokój pozwoli gromadzić energię na wartościowe działania. Takie, które uczynią świat trochę lepszym 🙂
Ładne słowa i budujące.Mam wrażenie,że kiedy staram się przelamac nieszczęście,otrzymuje wsparcie w postaci doradców i jest…jeszcze gorzej.Jak u Hioba:(.Modlę się i nic.Jestem w strasznym dołku,chociaz jestem nawróconą osobąTaka matnia wspomnień,od której nie potrafie się uwolnic:(((Nie chodzi tez o przebaczenie,jak mi dwaj braci radzili ostatnio,bo przebaczyłam.Nie potrafie jednak poradzić sobie z bólem.,brakiem zrozumienia tego co mi się przytrafiło.Pozdrawiam
Twój e mail Piotrze przyszedł dokładnie w momencie kiedy siedziałam na płocie i nie mogłam podjąć decyzji na którą strone zeskoczć ,bo przecież mam ważne 2 powody ,dlaczego mogę sobie przeżywać moje nieszczęście. W tym momencie jednak ucałowałam moje nieszczęscie na żegnaj i zeskoczyłam na stronę pokoju w sercu. Dzięki Piotrze. Bogusia
mądre słowa i to tyle.Pozdrawiam Krzysztof
Serdeczne dzięki za mobilizację 🙂
Najgorsza definicja szczęścia:
szczęście -> pierwsza pochodna stanu posiadania
Jeżeli naprawdę jesteśmy szczęśliwi to znaczy, że nie mamy żadnych potrzeb lub wszystko co w życiu robimy zawsze udaje nam się zrealizować. Natomiast jeżeli jednak mamy jakieś pragnienia, plany czy cele w życiu do realizacji na, których bardzo nam zależy ale nie potrafimy ich zrealizować to trudno wmawiać sobie , że jest się bardzo szczęśliwym. Sądzę, że jest to nie możliwe. Natomiast w życiu wszystko jest potrzebne. Sukces i porażka. Szczęście i brak szczęścia. Doświadczenia, których możemy spróbować w naszym życiu dopiero pozwalają nam w jakimś stopniu określić co jest prawdziwym szczęściem dla każdego z nas a co nim nie jest. Myślę, że prawda jest gdzieś po środku dla każdego z nas szczęście będzie znaczyło zupełnie coś innego. Zbyt długie trwanie w szczęściu lub nieszczęściu rodzi w nas patologie. Pozytywne lub negatywne. Najważniejsza jest równowaga. Wszystkim życzę szczęścia ponieważ nieszczęście zazwyczaj przychodzi samo a na szczęście długotrwale i ciężko trzeba pracować. Pozdrawiam
Ja mysle ze czlowiek ktory siegnal dna jest na przegranej nie wcale nie jezeli ma odwage sie przyznac przed samym soba i zniesc to upokorzenie wtedy dokonuje wyboru byc albo nie byc szczesliwym to ze sie tu wypowiadamy na forum to juz jest pewien krok do szczescia kto czyta Biblie to wie ze to jest jakis etap na drodze do szczescia trzeba porzucic mrzonki i isc dalej to nie swiat materlialny jest przyczyna to wewnetrzny spokoj ,bo wygrana jest po stronie pokoju.
Dziekuje Piotrze za to ,ze moglam sie wypowiedziec i z innych wypowiedzi cos znalazlam dla siebie ja jestem szczesliwa pozdrawiam
szacuneczek, pokrzepiający mail 😉 pozd
Piotr, doskonale rozumiem, co napisałeś. Dzięki! 🙂
Co do samej denifnicji szczęścia to polecam poniższy artykuł – pisany lekko wulgarnym językiem, ale jest w nim sporo racji.
Szczęście dla każdego
Bardzo dobre słowa – pozytywne 🙂 Dziękuję 🙂
Pięknesłowa-to fakt niezaprzeczalny ale życie nie zawsze chce dążyć tą samą drogą. Nie jest łatwo podnieść się zniejednego upadku-ja też należę do tych,którzy nie czekają na gotowe,lecz sami biorą siędo”roboty”.Nie ma gotowych recept na życie i każdy(mimo,że chce żyć jak najlepiej) żyje po swojemu;dlaczego?.To proste-to co jest dobre dla Ciebie nie musi być najlepsze dla mnie.Jeżeli się mylę-przekonaj mnie,że jest inaczej!
Dzięki! Z Bogiem…
Kiedyś wujek mi opowiedział taki żarcik:
Majster zwołuje wszystkich chłopaków na budowie w poniedziałek rano. Mówi do nich tak:
– komu się dzisiaj nie chce pracować- wystąp
Wszyscy wystąpili, tylko nie Zdzichu.
Master go pyta: A Tobie Zdzichu, che się dzisiaj pracować?
– Panie Majster…. w poniedziałek, to mi się nawet wystąpić nie chce.
Co do tych słów Piotra, to jest w nich mądrość. Trudno jest nawet rozglądać się za zmianą, kiedy człowiek wierzy, że szczęście np. w zakresie swojego zawodu czy w ogóle aktywności zarobkowej jest poza jego zasięgiem.
Wtedy właśnie padają sławetne ostatnio u nas pytania jak pytanie Pana Paprykarza: jak żyć…. Panie Premierze, jak żyć? 😉
Świetny artykuł! Też uważam, że szczęście to decyzja i nie należy jej wprost uzależniać od okoliczności zewnętrznych 🙂
🙂
…trudno jest czasami, gdy życie dołuje….
… człowiek czuje się samotny, zbędny…
… lecz gdy spojrzymy przed lustrem, i szczerze sobie odpowiemy….
..okaże się, że prawdopodobnie na własne życzenie 🙂
I wówczas trzeba znaleźć w sobie siłę, aby wstać, iść..
..nie, nie iść! Trzeba wówczas biec i to szybko…
do swojego celu!
…bo przykłady ludzi – a nie ich słowa – znajdują podporę w trudnych chwilach 🙂
ps
Trochę pewnie zakręciłem, ale taka myśl mi przyszła do głowy po tym jak otrzymałem maila od Piotra 🙂
Pozdrawiam i Miłego dzionka 🙂
Czasem musimy dojść do “błogosławionego” dna, aby móc się zaprzeć i mocno odbić nogami do góry. A przez to patrzeć na sukces z perspektywy doświadczeń, jakie są za nami.
Nieważne, co się stanie, czy stracimy nogi, czy zdobędziemy fortunę, po jakimś czasie powracamy do tego samego poziomu szczęścia. Szczęście jest w nas, albo go nie ma. To nie pieniądze, zdrowie… ZNam ludzi, którzy w potwornych bólach umierali na raka i … byli szczęśliwi. Choć nam się to wydaje niemożliwe.
Cytuję “ZNam ludzi, którzy w potwornych bólach umierali na raka i … byli szczęśliwi”. Sorry, ręce opadają… Nie mogę czytać takich słów.
Chociaż przyznam, że znam jedną osobę, która po stracie męża (umarł właśnie na raka) wyznała ostatnio przez łzy, że… jest szczęśliwa. Stanąłem jak wryty! Najpierw wpatrzyłem się w Nią z niedowierzaniem, a potem szybko opuściłem wzrok, by nie wyczytała z moich oczu także rosnącego oburzenia. No bo pomyślcie sami – facetce umiera mąż, a Ona w żałobie mówi, że jest “szczęśliwa”. Tu od razu dopowiem, że ta kobieta bardzo kochała męża i wciąż bardzo płacze po Jego stracie. Autentycznie płacze. Zresztą często widzę jak modli za Niego. I chyba dlatego nie umiem zrozumieć Jej słów. Bo jak można cierpieć i głośno twierdzić, że jest się szczęśliwym??? Naprawdę, nie wiem…
Myślę, że nastąpiło u niej, jak zresztą u wielu cierpiących ludzi, pewne przeskalowanie terminu SZCZĘŚCIE. Jak się cierpi to człowiek ma dwa zasadnicze “wyjścia” z sytuacji. Primo – zbuntować się na los i walić bezskutecznie głową o mur życia. Secundo – pogodzić się z losem i mimo wszystko w tym ziemskim łez padole spróbować poszukać jakiejś namiastki szczęścia. Trochę na zasadzie: jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. I chyba ten drugi przypadek wystąpił u tej kobiety. Problem w tym, że namiastka szczęścia… jest tylko namiastką szczęścia, a nie prawdziwym szczęściem. Jak mówi pewna reklama – “prawie” robi różnicę.
Pytanie zatem – co to jest prawdziwe szczęście? No, skoro przez tyle wieków różni filozofowie ze wschodu i zachodu nie zdołali udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to prościutkie pytanko, to znaczy, że… szczęścia nie ma. Przynajmniej na planecie Ziemia. Zresztą nic dziwnego, skoro pierwszy na świecie człowiek Adam został wygnany z raju na ziemię za karę, czyli po to aby się trudził, aby w pocie czoła zdobywał pożywienie, aby Ewa cierpiała męki rodzenia, itd, itp. No i dziś mamy to co mamy. Choroby, cierpienia, śmierć… W takich warunkach po prostu nie można być szczęśliwym. Zwyczajnie nie można i już. Co najwyżej można udawać, że chwilowe zadowolenie jest “szczęściem”, ale to nadal będzie tylko i wyłącznie udawanie. Tak jak ta wdowa udaje “szczęście” ocierając zły bólu po stracie męża. Być może kiedyś dostąpimy realnego szczęścia. Mam nadzieję, że wszyscy łącznie ze mną samym. Kiedy i gdzie? Ano… w Niebie. A jak wygląda tam SZCZĘŚCIE? Sorry, ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało…
Odpowiedzią wydaje mi się, że jest to, co napisałem wyżej – mianowicie, że szczęście to pokój w sercu. Obawiam się, że tylko tyle na ten temat potrafię napisać. Trudno opisać doświadczenie głębokiego pokoju w sercu osobie, która takiego pokoju nie ma (nie mówię o Tobie, mówię ogólnie).
Nie przekonuje mnie to do końca. Gdyby “szczęście” sprowadzało się tylko do “pokoju w sercu”, to ludzie tak by je określali – pokój w sercu. Nie byłoby potrzeby wymyślania innej nazwy. Natomiast jestem skłonny zgodzić się, że uczucie pokoju w sercu (w duszy, w umyśle) może być jedną ze składowych czegoś większego, co nazwalibyśmy szczęściem. Zresztą, są to dywagacje czysto teoretyczne i odnoszące się do bardzo subiektywnych odczuć. Trudno znaleźć wspólny mianownik, jakiś sensowny układ odniesienia do czegoś, co – jak nadal twierdzę – nie może istnieć na ziemi.
Świetny komentarz Realisty. Wspólnym mianownikiem jest Jest Bóg Wcielony. Piotr tego nie napisał wprost. Jego teks ma charakter mądrościowy i uniwersalny, tak aby nie robić z tego katechezy. Wielu mogło by tego nie strawić. Prawda o pokoju serca to prawda o człowieku wolnym, pojednanym z Bogiem. Tylko wtedy prawdziwie może on widzieć rzeczy takimi jakie one są. Może wprowadzać porządek i ład tam gdzie jest.
Cieszę się, że zostałem zrozumiany 🙂
A propos Tych “SZCZĘŚLIWCÓW”, pomimo że “…w potwornych bólach umierali na raka…” –
– idąc tym tokiem rozumowania, do Ich grona należałoby zapewne dodać śp. Andrzeja FILIPIAKA:
http://www.fakt.pl/Podpalil-sie-pod-Kancelaria-Premiera-Maz-popalil-sie-z-biedy,artykuly,215704,1.html
bo skończyły się JEGO CIERPIENIA i to w czasie trwających tu zażartych dyskusji o BŁOGOSŁAWIONYCH Bogaczach, kroczących przez życie w AUREOLI Nieskazitelnych w Swojej Świętości Wyznawców Katolicyzmu – niemających sobie nic do zarzucenia względem bliźnich…
Kazimiero, o co Ci chodzi?
…o Nadużywanie przymiotnika “Błogosławiony” – w CZASOWNIKOWEJ Formie, dla Błogo(się)Sławienia, prowadzącego do samouwielbienia, a to prosta droga uśpienia wrażliwości na to, co dzieje się wokół…
Zaprezentowany przykład skrajnej desperacji ma taki kontekst właśnie…