Ultrasone Edition 5 Limited versus Unlimited – pierwsze porównanie w polskim internecie?

Strona główna/Gadżety, Lifestyle, Muzyka/Ultrasone Edition 5 Limited versus Unlimited – pierwsze porównanie w polskim internecie?

Takich wariatów jak ja chyba jest niewielu, którzy kupiliby jeden i drugi model Edition 5. Szczególnie, że słuchawki te mają swoich gorących zwolenników i przeciwników. Ja zaliczam się do tych pierwszych i cenię je bardziej, niż swoje AKG K1000 (którym jednak też oddaję należny szacunek). Mój powód takich zakupów jednak jest całkowicie racjonalny. Zakochałem się w Edition 5 ponad rok temu, po przeczytaniu recenzji Ryki i po odsłuchu w sklepie, kupiłem tańszy model (nawet z hojną zniżką). Moją referencją przy zakupie jest zawsze muzyka symfoniczna: nagrana z pewnej odległości, często w kościele, z echami, przez to zamulona, mniej szczegółowa. Taka muzyka, zagrana na słabym sprzęcie, po prostu zlewa się w jedną papkę i słychać jedynie główną melodię. Przy odsłuchu oceniam przestrzeń, echa, separację instrumentów, analitykę, brzmienie instrumentów, szczegóły, wybrzmiewanie instrumentu… Sprawdzam, czy na słuchawkach słychać więcej, niż na innych. Zdecydowanie nie jestem basolubem, przedkładam granie analityczne nad ciepłe. Myślę, że to moim potencjalnym oponentom powinno wiele wyjaśniać.

1. Tłumienie
Na dłuższą metę w modelu Unlimited przeszkadzało mi słabe wytłumienie muszli. Lubię komunikować się po mieście w słuchawkach, czasem chodzę w nich też po domu. Siłą rzeczy gromadziłem alternatywy na miasto: słuchawki z wyciszaniem szumów ANC takie jak Sennheiser M2 AEBT, które jednak Edition 5 miażdżył i deklasował (wg moich potrzeb) i to natychmiast, w bezpośrednim porównaniu, w ciągu 5 sekund, bez doszukiwania się szczegółów. Co do wersji Limited i zapewnień producenta, iż obie wersje grają tak samo, to jednak węszyłem ściemę. Miałem przeczucie, że będzie różnica w wytłumieniu pomiędzy metalową, sztywną obudową z rutenu, a drewnem. Przecież drewno lepiej pochłania, niż sztywny metal. Nie myliłem się. Z tego samego powodu słuchawki mają istotną różnicę w brzmieniu.

Słuchawki Limited doszły do mnie wczoraj od kolegi Saudio (dziękuję za bardzo udaną transakcję!). Nie trzeba było długo czekać, by sprawdzić ogromną różnicę w wytłumieniu muszli. Test “pstrykania palcami” przy jednej i drugiej wersji Ultrasone pokazuje, że słuchawka z rutenu przenosi dźwięki, a drewniana – nie. Dzisiejsza wyprawa samochodem również ewidentnie pokazała, że zniknął głos silnika i poczucie słyszenia “przestrzeni” w samochodzie i wokół niego, w szczególności odgłos kół toczących się po nawierzchni. Szczerze mówiąc, wersja Limited jest tak dobrze wytłumiona, że byłem w szoku! Te słuchawki chciałbym przetestować w samolocie, do którego do tej pory zadowalały mnie wyłącznie modele ANC. Limited tłumi praktycznie tak, jakbym założył słuchawki z ANC – przynajmniej w warunkach samochodowych.

Problematyczne dla mnie w wersji Unlimited było również to, że zwykłe puknięcie w słuchawkę palcem, albo otarcie się o coś, powodowało tak głośne przeniesienie się dźwięku do wewnątrz komory, iż było to bolesne. To wrażenie takie, drogi czytelniku, jakbyś znalazł się w środku bębna, w który ktoś uderzył. Również krzyki dzieci w mieszkaniu nie pozwalały słuchać muzyki na tych słuchawkach, bo wszelkie hałasy przenosiły się do wewnątrz. W przypadku samochodu hałas zewnętrzny zakrywał niskie tony i słuchałem de facto samej średnicy i góry (choć i to bywało lepsze, niż tańsze modele konsumenckie z ANC, które nie mają dla mnie żadnej góry). Wreszcie, chodząc w nich – wibracje moich kroków przenosiły się na komorę i było poczucie “dudnienia”. W wersji limited wszystkie te problemy zniknęły, sprawiając mi przy tym – nie ukrywam – dużo radości 🙂 Jestem w stanie słuchać tych słuchawek nawet przy szalejącej rodzinie.

Na uwagę zasługuje fakt, że wersję Limited dostałem z nowymi, dużo lepszymi padami, niż posiadałem na wersji Unlimited. Nie jestem w stanie tego zrozumieć, skąd wzięła się różnica, której powinno nie być. Pady w Unlimited mam wykonane z beznadziejnej, twardej skóry – na myśl przychodzi mi skojarzenie z “kanapą babci”. Dziwiłem się, gdzie są te długowłose owce etiopskie, z których rzekomo miała być wykonana? Ale zdaje mi się, że gdy oryginalnie w sklepie przymierzałem Edition 5 Limited (nie unlimited!), to również miała takie właśnie, beznadziejne pady. Mogę jednak się mylić, bo pamięć bywa zawodna. Wg Saudio poprzednie pady też miał wykonane właśnie z tej lepszej skórki! Czyżby na rynku chodziły różne modele padów, jedne wykonane z pośladków długowłosej etiopskiej owcy, a drugie z jej podeszwy? 😉 W każdym razie, jestem bardzo szczęśliwy z upgrade’u padów: skórka jest mięciutka i nareszcie przyjemna w dotyku, niczym cięlęca. Ultrasone należy jednak skrytykować za bajońską cenę padów, wynoszącą dziś 250€. Dziękuję Saudio, że zadbał o wymianę na nowe przed dokonaną sprzedażą.

2. Brzmienie

Tu drogich czytelników zaskoczę, albowiem Ultrasone Edition 5 Unlimited grają moim zdaniem lepiej. Oto dlaczego.

Jak powszechnie wiadomo, skrzypce grają nie tylko struną, ale przede wszystkim pudłem resonansowym. Podobne zjawisko możemy zaobserwować w słuchawkach, które mentalnie traktuję raczej jak instrumenty muzyczne, niż sprzęt odtwarzający.

Wracając do Edition 5. Ogromnie ceniłem te słuchawki za brzmienie instrumentów, szczególnie skrzypiec, lecz nie tylko. Można powiedzieć, że ta cała akustycznie sztywna słuchawka, wykonana z rutenu, jest jakby pudłem rezonansowym. W szczególności słuchając np. kwartetu smyczkowego, odczuwałem fizycznie wibrację i rezonans instrumentów. Czułem je podskórnie i intuicyjnie przeczuwałem, że ma to związek z pudłem rutenowej słuchawki. To niesamowite wrażenie jasnego rezonansu było dla mnie przyczyną, dla której kocham te słuchawki i na dzień dzisiejszy cenię je bardziej niż legendarne AKG K1000. Ten sam efekt pudła rezonansowego sprawiał, że słuchawki miały piękny “oddech” i przestrzeń. Są to zamknięte słuchawki, które grają de facto trochę jak otwarte (lub półotwarte). Faktycznie – przecież ów cały ruten jest mocno przepuszczalny i dźwięk wycieka na zewnątrz.

Zupełnie inaczej jest z Edition 5 Limited. Sprawdzone zostało z moją małżonką, że dźwięk już nie wycieka w tak dużym stopniu, nawet przy większej głośności. Test może nie być miarodajny, bo nie zrobiliśmy badania A/B o tej samej porze dnia, lecz jestem przekonany, że nawet nie ma potrzeby takiego porównania. A skoro dźwięk nie wycieka, to jest tłumiony. A to ma znaczenie dla brzmienia. Wielokrotnie myślałem o modowaniu Ed.5 Unlimited, rozważałem obłożenie ich drewnem, wszczepienie im waty, cokolwiek, by osiągnąć wyciszenie świata zewnętrznego. Jak się okazało, Ed.5 limited grają tak, jakby wersję Unlimited obłożyć watą od środka 🙂

Nie zrozumcie mnie źle. Obie słuchawki na pierwszy ogień grają bardzo podobnie. Różnice są w szczegółach. Faktycznie oba modele mają ten sam przetwornik i podobną budowę. Charakter jest zbliżony. Jednak przejdźmy do różnic: Limited to faktycznie słuchawki zamknięte, podczas gdy Unlimited mają trochę charakter otwartych. Limited są w związku z tym ciemniejsze. Bywają momenty, iż mam wrażenie, jakby dźwięk wydobywał się z mrocznej przestrzeni, z pustki, jakby to próżnia grała. Jest to subtelny efekt. Jednak zaczynam już rozumieć krytykę wielu osób, że Edition 5 grają “dziwnie” lub “nienaturalnie”. W przypadku Limited faktycznie tego doświadczam.

Nie są to ogromne różnice, podkreślam, lecz wchodzimy w subtelności. Teraz, gdy grają skrzypce, nie mam już tego poczucia oddechu, zniknęło troszeczkę przestrzeni i tych najwyższych harmonicznych powyżej 16kHZ (tak bym to przynajmniej nazwał, jako laik, zdaje mi się iż w tych rejestrach leży pies pogrzebany). Brakuje mi tej rezonującej barwy instrumentu. Nieznacznie zmienia się też separacja i rozłożenie instrumentów, wydaje mi się, że Unlimited wydobywa je nieco mocniej i lepiej, choć wciąż są to subtelności. Podsumowując, są to dwie wersje tego samego modelu i grają bardzo podobnie, jednak pewne drobne różnice sprawiają, iż wybrałbym Unlimited jak zwycięzce porównania.

Tym samym osoby, które (1) mają opinię na temat Edition 5, szczególnie: negatywną, (2) rozważają zakup tych słuchawek – zachęcam, aby posłuchać i porównać oba modele. Są to w znacznej mierze (jeśli połączymy różnicę w brzmieniu i tłumienie) różne pary kaloszy.

3. Wygląd

Ed.5 Limited jest ZDECYDOWANIE ładniejszą słuchawką. Drewienko jest śliczne, nadaje charakteru i – na litość boską, o wynalazco słuchawki z rutenu! – nie pozostają na nim liczne odciski palców. Słuchawka z rutenu jest po prostu nieudanym pomysłem, trudniejsza w utrzymaniu w czystości, brzydsza. Niby wygląd nie ma znaczenie, ale jednak w praktyce ma znaczenie. Z wersją limited obcuje się dużo przyjemniej, nareszcie stało się to tzw. ‘doświadczenie’! Nie przypuszczałbym, że kawałek drewienka może być warty jakiekolwiek pieniądze, jednak – jak widać – jest. Znaczenie ma również to, że wersja Unlimited przychodzi w skromnym pudle kartonowym, a Limited w pięknym kuferku. Również nie przywiązuję wagi do takich rzeczy, gdy jednak przyjdzie co do czego, to mam poczucie większej przyjemności w korzystaniu słuchawek. Dziwne? Cóż, eksploruję sam swoją własną próżną naturę ludzką.

4. Kabelek

Wersja Unlimited ma natomiast jedną przewagę: kabel do telefonu. Edition 5 grają bardzo przyzwoicie już z gołym iPhonem 6, co było dla mnie zawsze wielką radością, więc ów kabel realnie się przydaje. Dwa grubsze – i jak kiedyś testowałem – raczej lepsze kable, są dosyć nieporęczne i grube. Ów mobilny z mini-jackiem (z tych grubych), jest ciut przydługi, sztywny, niewygodny, a zastosowany minijack wkurza tym, iż kręci się lekko wokół dziurki iPhone’a, zamiast siedzieć w niej sztywno. Kabelek mobilny jest również “ładny”, posiada mikrofon umożliwiający rozmowę np. w samochodzie i jeden przycisk, który bywa zbawienny, albowiem jednokrotne wciśnięcie pauzuje muzykę lub odbiera / odkłada telefon, a dwukrotne jego przyciśnięcie równa się przejściu w iTunes do kolejnego utworu. Jeden przycisk, a cieszy!

5. Synergia z iPhone 6, a zewnętrzne DAC 🙂

Co do gry na gołym iPhonie. W zasadzie to wielokrotnie krytykowałem mobilne DACi, takie jak Chord Mojo, FiiO i Dragonfly, iż nie wnoszą specjalnie wiele do brzmienia słuchawki. Nieco się to zmieniło w przypadku wersji Limited, przy której Dragonfly odczuwalnie zaczął mi coś dawać (poszerzenie sceny, dynamikę, separację instrumentów) i postanowiłem szybko wycofać aukcję z Allegro, gdzie już próbowałem je odsprzedać. Zaletą Dragonfly, przypomnę, jest to, że nie pogrubia specjalnie iPhone’a, łatwo je schować do kieszeni, w przeciwieństwie do niepraktycznego Chord Mojo, które na moje oko brzmi tylko nieznacznie lepiej (przy tej słuchawce, oczekiwaniach i muzyce, nie wiem jak z innymi!).

6. Werdykt

To trudna dla mnie decyzja, ale chyba jednak zdecyduję się zostawić sobie wersję Limited. To znaczy raczej, że rozważam, czy (1) zostawić obie, czy (2) sprzedać tylko Unlimited. Nie rozważam w życiu sprzedaży wersji Limited, którą nawet, jeśli odkryję wkrótce coś lepszego (a niebawem szykują się ostre testy licznych słuchawek), to zostawiłbym je sobie na pamiątkę – jako lokatę kapitału i uczczenie radości, jaką dały mi Edition 5 w muzyce symfonicznej. Wyjaśniam werdykt: korzyści z drewienek, ich wytłumienie otoczenia na pierwszym miejscu, a gdzieś daleko dalej wygląd i “feeling”, zdecydowanie przeważają nad różnicą w brzmieniu.

Mimo wszystko efekt pudła rezonansowego, jaki mają pokryte rutenem Edition 5 Unlimited, sprawia iż rozważam zachowanie jednej i drugiej słuchawki. Skłaniam się jednak ku sprzedaży Unlimited i inwestycji w kolejne flagowce 🙂

PS Sprzęty

Słuchawki były porównywane głównie na iPhonie 6 z Dragonfly oraz przez chwilę na Chord Mojo.

Słuchałem ich również podpiętych do Cayin iDAC6 oraz iHA6, aczkolwiek na tym sprzęcie nie dokonywałem bezpośredniego porównania A/B.

PPS Myśl końcowa

Ewidentne jest, iż lepszy DAC i AMP wyciąga z Edition 5 dodatkowe zasoby. Słuchawki w szczególności łapią synergię z… moim wzmacniaczem lampowym DIY, który kupiłem kiedyś za zaledwie 500 zł na Allegro od jakiegoś garażowego konstruktora. Wzmacniacz wygładza ich nieco techniczny charakter i dodaje pożądanej grubości, gdyż Edition 5 grają trochę delikatnie i cienko, w szczególności – lecz nie tylko – w porównaniu choćby np. z AudioQuest NightHawk 🙂 Zależnie jednak kto co lubi – mi takie granie odpowiada, a te konkretne AudioQuesty mojego kolegi, które odsłuchiwałem, były dla mnie strasznie przebasowione i śmiem sądzić, że pomiary słuchawek, by to potwierdziły. Nie o nich jednak miała być ta recenzja.

Zdaje się, że to pierwsze porównanie tych dwóch modeli Edition 5, jakie zostało opublikowane i czuję się zaszczycony, mogąc je Wam przedstawić. Dziękuję za lekturę.

By |27 października 2016|Categories: Gadżety, Lifestyle, Muzyka|0 komentarzy

About the Author:

Od 2005 roku prowadzi przedsiębiorców do lepszej jakości życia. Pomaga podwoić dochody i podwoić liczbę godzin wolnego czasu poprzez organizację firmy i innowacje w modelu biznesowym. Założyciel Akademii Biznesu Piotra Michalaka. Przeczytaj więcej o historii Piotra.

Zostaw komentarz